piątek, 11 grudnia 2015

Anielski Pakt Rozdział Pierwszy

Daemon, potężny i władczy demon. Syn samego władcy piekieł przechylił setny kielich rozkoszując się mocnym trunkiem. Huk oraz echo w sali powodował mocny ból głowy.
Setki pijanych istot przemykało się w sali balowej śpiewając co chwile inne diabelskie pieśni. Mężczyzna w swojej czarno złotej szacie przyglądał się temu z politowaniem. Jego urodziny zawsze powodowały zamęt, ale żeby aż tak? Jęknął cicho pocierając palcem skronie. Ile będzie miał roboty po tej uroczystości.
Jego ostre rysy twarzy oraz czujne zimne oczy przechodziły z osoby na osobę, lustrując każdą najważniejszą informację. Inni natomiast zachwalali jego włosy o nienaturalnym odcieniu. Były ciepłe, jasne. O odcieniu zbóż. Nikt w całym królestwie nie miał blond włosów.
Lecz ten wyjątek sprawiał, że był łatwo rozpoznawalny. I pod żadnym pozorem nie był obiektem kpin. Wręcz odwrotnie.
- Mam dla Ciebie prezent - Daemon spojrzał w kierunku, skąd usłyszał krótką kwestie. Jego przyjaciel, demon o wysokim rodzie stał oparty obok niego wpatrując się ze śmiechem w tłum. Wyglądał jak demońskie dziecko, które po raz pierwszy popełniło grzech.
- Elfickie jagody jak w tamtym roku? - przypomniał sobie niezbyt miły prezent z ubiegłych urodzin. - znów będę chodził struty przez dwa tygodnie - westchnął spoglądając na przewracającą się parę na środku parkietu
- Skąd miałem wiedzieć, że mają środki paraliżujące - westchnął Ian przewracając oczami - tym razem naprawdę się postarałem. - powiedział po chwili pełen entuzjazmu. - Tylko mam nadzieje, że nie zepsujesz go od razu.
Blond włosy nie mógł odpowiedzieć bo jego przyjaciel został brutalnie pociągnięty na parkiet.
Stał tak do końca uroczystości zapominając o słowach demona.

Aranel bo tak nazywał się anioł ocknął się nagle czując jak coś ogranicza mu ruchy. Jęknął bezbronnie. Mocne węzły zaciskały mu się na rękach sprawiając, że na jego idealnej skórze zaczęły pojawiać się zaczerwienia. Otaczała go ciemność oraz duchota. Nie był przyzwyczajony do ciepła. W niebie było chłodno. Najwyższa temperatura wynosiła tam 20 stopni. Tu było inaczej, gorąco… Poczuł jak na jego ciele zaczął skraplać się pot.
Gdzie on jest?

Daemon wszedł do swojego pokoju od razu rzucając na bok swój bogaty w hafty płaszcz.  
Rozsiadł się wygodnie na swoim fotelu opierając jedną nogę o biurko. Zerknął na stertę prezentów zaśmiecających jego pokój, nalewając sobie przy okazji coś mocniejszego.
Nawet nie spodziewał się co takiego może się kryć w jednym z nich. Przymknął leniwie oczy czując jak kolejna dawka alkoholu upaja jego zmęczony organizm.
Anioł wyczuł dokładnie, że ktoś pojawił się w pomieszczeniu. Delikatnie spiął mięśnie, sprawiając, że metalowe uchwyty przy węzłach wydały z siebie specyficzny dźwięk.
Demon automatycznie powiódł wzrok w kierunku dźwięku, uniósł brew czując, że atrakcje tego wieczoru jeszcze się nie skończyły. Wstał zwinnie dalej trzymając w ręku kielich. Przyjrzał się dokładnie płótnie, spod którego wydobył się tajemniczy dźwięk. Jednym mocnym ruchem zerwał materiał z metalowej klatki, powodując, że skarb jaki skrywał był teraz całkowicie widoczny.
Zmrużył groźnie oczy widząc co takiego tam się znajduje, nie mógł uwierzyć co ma w swoim władaniu.
Anioł był piękny, czysty… Pełen w złocie.
Odziany w białe płótno w kroju tuniki, rozciętej po obu stronach nóg aż do samego pasa. Na jego rękach oraz nogach trzepotało mnóstwo złotych bransolet i medalionów podkreślając jego królewskie skrzydła. Demon szczególnie na nie zwrócił uwagę, oraz jego piękne czerwone oczy, które tak bardzo przypominały mu krew.
Aranel zmrużył oczy gwałtownie czując jak światło oślepia go boleśnie. Jęknął głośno chcąc przetrzeć twarz ale lina uniemożliwiała mu to.
Piekielny delektował się tą chwilą i nie wiedzą chłopca. Kucnął naprzeciw krat obserwując swoją własność.
Skrzydlaty dopiero po chwili zaczął widzieć. Na początku były to zamazane kształty, o różnych kolorach. Po paru minutach zorientował się w jakiej sytuacji się znajduje.
Jęknął próbując podkurczyć nogi jakby to miało mu w czymś pomóc. Chciał zadać pytanie gdzie jest, ale widok demona wzbudzał w nim taki strach, że jego ciało i język było sparaliżowane. Wpatrywał się wystraszony w oczy demona, czuł się jakby znajdował się przed samym władcą piekieł.
- Jak Ci na imię? - Daemon powiedział spokojnie oglądając dokładnie każdy ruch swojej ofiary.
Anioł nie był pewien czy odpowiedzieć, strach wywoływał w nim taką presję, że ledwo co się kontrolował. Mimo to czując na sobie ciężar tych przeraźliwych oczu odpowiedział cicho spuszczając głowę.
- Ara… Aranel… - wypowiedział swoje słowo przez jęk. Blondyn uśmiechnął się dyskretnie widząc jaki anioł jest wystraszony. Był z tego bardzo zadowolony. Musiał przyznać, że prezent był bardzo trafny. Wręcz idealny.
Zjechał wzrokiem po jego krwisto czerwonych włosach,które układały się swobodnie na jego plecach i ramionach.
- Niespotykany kolor u Aniołów - wypowiedział chrapliwie. Jego głos zawsze wydawał się drapieżny i gruby.
Skrzydlaty jedynie spuścił niżej głowę zawstydzony. Słowa o włosach zabolały jak zawsze. To przez nie zawsze był najgorszy.
- Ja nazywam się Daemon, a to - rozłożył ramiona pokazując wszystko dookoła. - Mój pałac - wrócił wzrokiem na Anioła, który o dziwo podniósł wzrok. Wyglądał jak mały wystraszony szczeniak, porzucony na deszczu w środku miasta.
Demon nie przejmując się konsekwencjami otworzył kraty, tworząc przejście w klatce.
- Obiecaj, że będziesz grzeczny, a wypuszczę Cię - za argumentował po czym widząc jak ten kiwa głową zaczął rozpinać węzły na jego ciele.
Anioł spiął wszystkie mięśnie czując na sobie cudzy dotyk. W niebie jakikolwiek dotyk był zakazany, a teraz? Musiał to wszystko przyjmować z ciszą.
Jęknął czując gorące dłonie jak sunęły mu po skórze. Dlaczego jemu to się musiało stać?
Wszystkie złe rzeczy dopadały jego, zawsze…
- Wyjdź - zażyczył hardo mężczyzna odsuwając się od klatki.
Minęła dłuższa chwila nim chłopak mógł rozprostować stawy. Ciągłe siedzenie w jednej pozycji sprawiło,że jego mięśnie się zastały i musiał przyzwyczaić je do ponownych ruchów.
Zwinnie wygramolił się z zimnej i ciasnej klatki chowając szczelnie swoje skrzydła by nie zawadziły o krawędzie, szybko znalazł się naprzeciw blondynowi.
- Ściągnij ubranie - powiedział mężczyzna opierając się wygodnie o biurko, w ręce trzymał wcześniejszy kielich rozkoszując się teraz widokiem, oraz smakiem.
- Nie - zaprotestował bez namysłu Anioł, próbując obronić swoją godność. Dotyk w niebie był zakazany a co dopiero widok nagiego ciała. Było to jednym z największych grzechów. Nie mógł nawet pomyśleć, że miałby stanąć przed mężczyzną bez żadnego odzienia.
Daemon’a nie zdziwiła reakcja chłopaka. Domyślał się, że anioł tak zareaguję. Wstał powoli i przeszedł za chłopaka zahaczając pazurami o jego pojedyncze pióra.
- Ładne, pewnie są dla ciebie bardzo ważne. Szkoda by było je stracić prawda? - wyszeptał mu do ucha nachylając się nad nim. Był wyższy od niego o ponad głowę, więc bez problemu mógł zaobserwować każdy ruch i gest chłopaka.
-Nie, proszę - powiedział obracając się szybko. - wszystko byle nie skrzydła - skurczył je w geście obronnym.
- Więc ściągaj ubranie - powiedział już spokojniej demon odchodząc od niego na krok.
Aranel wpatrywał się potworowi w oczy z nadzieją, że to jakiś zły sen, kara boska. Że mężczyzna może zmieni zdanie, albo to wszystko zniknie.
Nic takiego się nie działo. Gorące i suche powietrze, utwierdzało go w fakcie, że nigdzie nie ucieknie. Że nie da rady.
Zaczerwienił się odwracając głowę w bok i jednym zwinnym ruchem palców zsunął z siebię tunikę.
Drogi i nieskazitelny materiał opadł na podłogę odsłaniając całe ciało boskiego stworzenia...